WIGILIA NA DAWNEJ WSI - O TRADYCJACH REGIONU
Kąty Opolskie
Raszowa
Tarnów Opolski
Walidrogi
Kosorowice
Miedziana
Przywory
Nakło
Bo jaki jesteś w Wigilię – taki jesteś przez cały następny rok...
W wielu rodzinach na Śląsku jest to chyba najczęsciej powtarzane przysłowie w ciągu całego dnia poprzedzającego wigilijną wieczerzę. W Wigilię bożego narodzenia należało świecić przykładem ponieważ zgodnie ze starym kalendarzem ostatni i pierwszy dzień w roku przypadał na dni 24 i 25 grudnia. W konkluzji – jakim się było ostatniego dnia – takim się miało być przez cały następny rok.
W Wigilię starano się niczego nie pożyczać aby nie wynieść szczęścia z domu. Znany jest szereg przepowiedni związanych w wykonywanymi czynnościami, a nawet gestami.
W Wigilię:
- nie wolno było rąbać drewna gdyż cały rok bolałaby głowa,
- nie wolno wbijać gwoździ do ściany aby nie bolały zęby,
- nie należy prać ani rozwieszać bielizny, gdyż wróżyło to śmierć któregoś z domowników,
- zakazywano hałasowania, wierzono że hałas może spłoszyć dusze przodków na ziemi,
- należy przynajmniej raz kichnąć aby uniknąć wczesnej śmierci,
- nie należy podczas wieczerzy odkładać łyżki między jednym, a drugim daniem by nie popsuło się zdrowie,
- nie wolno siadać na stole bo przez to można było nabawić się wrzodów,
- nie wolno było wchodzić do chlewa ze światłem, aby ustrzec się pożarów,
- nie wolno kłaść na stole czapki lub innego nakrycia głowy, gdyż w tedy krety mogły zryć pole,
- nie powinno się opierać łokciami o stół wigilijny „bo łokcie będą boleć cały rok”,
- dobrze ujrzeć muchę na ścianie ponieważ chroni to przed znalezieniem tego owada w jedzeniu.
Ciekawe przesądy nie mają końca. W Wigilię każdy powinien coś ukraść, nie chodzi oczywiście o wyrządzenie jakiejś wielkiej szkody. Zwykle próbowano zwędzić komuś grosika czy owoc z sadu. Jeśli taki czyn nie został zauważony „złodziej” mógł liczyć na to, że drobne przewinienia przez cały następny rok będą uchodziły mu płazem.
Z kolei by „w domu trzymały się pieniądze” trzeba było podrzucić sąsiadom śmieci w Wigilię.
Charakter uroczystości nakazywał by do wigilijnej wieczerzy zasiąść w odświętnym ubraniu, będąc czystym i uczesanym. Panowało niegdyś przekonanie, że kto zasiądzie do Wigilii nieumyty, rozczochrany i w brudnym ubraniu ten będzie nieszczęśliwy przez cały rok.
Na Śląsku znany był zwyczaj stawiania w rogu izby snopa żyta, a także ścielenia słomy pod obrusem i (często) roztrząsania słomy po podłodze. Jest to stary obrzęd słowiański, który z czasem otrzymał interpretację religijną. Tłumaczono sobie to jako pamiątkę narodzenia Jezusa na sianie. Według innej interpretacji zabieg ten miał zapewnić pomyślność mieszkańcom gospodarstwa. Ze względów estetycznych i higienicznych zaniechano rozsypywania siana po całej izbie.
Ale wracając do wieczerzy wigilijnej.
Uroczysta kolacja przebiegała w poważnym nastroju i skupieniu: „żeby się rodzina szanowała i nie kłóciła bez cały ok, trza jeść wilijo we skupieniu pobożnym i w milczyniu” (Oleskie, Strzeleckie).
W tekstach A. Hytrka z 1879 roku, gdy zbliżała się pora wieczerzy, cała rodzina powinna znajdować się w izbie. Według kolejnego przesądu, źle miało się dziać w gospodarstwie gdy trzeba kogoś ponaglać i wołać do stołu, fatalnie gdy był to jeszcze sam gospodarz.
Obecnie zasiadając do wigilijnego posiłku szykujemy dodatkowe nakrycie dla niezapowiedzianego gościa.
Na Śląsku z tym akurat bywało róznie. Jedni wręcz zabiegali o przybycie kogoś obcego podczas spożywania kolacji. Z kolei inni byli do tego negatywnie nastawieni i zamykali drzwi na klucz, tłumaczono to sprowadzeniem na dom nieszczęścia [„Zwyczaje górnośląskie”, S.Wallis].
W odróżnieniu do współczesnej znanej nam tradycji, bardziej rozpowszechniony był zwyczaj wystrzegania się obcego przy stole. Jednak gdy taka sytuacja miała miejsce i niespodziewany gość zapukał do drzwi, traktowano tę osobę jako istotę wróżebną. Jeśli w drzwiach pojawiła się osoba starsza – miał to być znak, że w nadchodzącym roku przewagą w rodzinie będą dorośli, jeśli zaś pojawiła się młoda osoba – można było spodziewać się, że rodzina się rozmnoży (ślub, narodziny).
Obecnie nikt już nie praktykuje tych zwyczajów, wyparte one zostały przez popularne dodatkowe nakrycie i związane z tym zwyczaje.
Stół wigilijny był nakryty w ten sposób, by podczas kolacji nie musiano wstawać od nakrycia i donosić kolejnych potraw. Rodzice wyjaśnili mi, że to kolejny zwyczaj i nie wzięło się to z nikąd. Powszechne było przekonanie, że gdy ktoś wstał od stołu – cała rodzinę czekało nieszczęście (nawet śmierć).
Po dziś dzień praktykowany jest zwyczaj wkładania pod obrus niewielkiej ilości siana oraz pieniędzy pod talerz.
Z uwagi na wróżebność tego dnia, na stół kładziono obok dań obrzędowych wiele innych rzeczy, w zależności od lokalnych tradycji. Na gospodarskim stole nie mogło zabraknąć wszystkich gatunków uprawianych w gospodarstwie zbóż. Zboża te były w czasie wysiewu mieszane z tym, które było przygotowane do tego celu. Miało to zapewnić urodzaj.
Na stół stawiano też inne płody rolne jak ziemniaki, buraki, brukiew; zdarzało się, że nawet dokładano do tego czosnek, który „swą siłą oddala wszelkie choroby domowników”. Na środku stołu stawiano chleb i sól.
Gdy pierwsza gwiazda zabłysła na niebie można było zasiąść przy stole. Zwyczaj ten kojarzony jest z gwiazdą betlejemską, która towarzyszyła narodzinom Jezusa. W tedy zapalano świeczki na stole, odmawiano modlitwę, najczęściej „Ojcze nasz” bądź „Anioł Pański”. Tuż po odmówieniu modlitwy, dzielono się opłatkiem. Ten ważny zwyczaj przetrwał po dziś dzień i wciąż jest traktowany jako jeden z ważniejszych momentów wieczerzy. Co roku życzymy sobie „pomyślności, zdrowia i błogosławieństwa bożego”. Podczas łamania opłatkiem niegdyś oprócz życzeń przepraszano za krzywdy.
Na Śląsku Opolskim, łamanie się opłatkiem przyjęto dopiero w okresie międzywojennym i to głównie pod wpływem polskiej szkoły.
Łamanie opłatka wywodzi się z czasów pogańskich (dzielenie się pieczywem obrzędowym), by zachować tę formę – kościół chrześcijański nadał mu sens chrześcijański . „Używa się opłatków na pamiątkę, że Pan Bóg w raju przepowiedział, że przyjdzie na świat i stanie się człowiekiem”.
Stąd też przypisywano opłatkowe wigilijnemu znaczenie magiczne i lecznicze. Lud na Śląsku (według najstarszych informatorów) przekonany był o tym, że „kto w wilię z drugim dzieli się opłatkiem, ten nigdzie nie zaginie”.
Opłatek jest też symbolem jedności i zgody w rodzinie.
Tak jak opłatek, każda potrawa w tym szczególnym dniu nabierała szczególnego znaczenia.
Dbano by na stole wigilijnym nie zabrakło chleba>
Chleb symbolizował dobrobyt i początek nowego życia.
Spożywano go solą „żeby być mądrym”.
Kapusta z grochem – spożycie tej potrawy miało zagwarantować urodzaj.
Siemieniotka – miała chronić przed świerzbem i wrzodami.
Kulki grochu – oprócz identycznych właściwości magicznych co siemieniotka, kulki grochu miały zapewnić nierozbieganie się kur i składanie przez nie jaj do gniazd.
Jabłko – zjedzone po wieczerzy miało zapobiegać bólom gardła.
Orzechy – również zjedzone po wieczerzy, gwarantowały zdrowe zęby.
Suszone grzyby – ich obecność na stole wigilijnym miała zagwarantować pieniądze w domu.
Jajko – kawałek jajka dawano dzieciom do zjedzenia „aby się nie zagubiły w lesie”.
Marchew – w Wigilię była traktowana jako lekarstwo na wszystkie dolegliwości.
Kasza – powinna ją skosztować przede wszystkim gospodyni aby gospodarz oddawał jej cały zarobek na utrzymanie rodziny.
Nie bez znaczenia jest też liczba potraw na wigilijnym stole. „Już to od najdawniejszych czasów było w zwyczaju, że do wieczerzy wigilijnej zastawiano większą liczbę potraw, których w ciągu roku mało używano lub też wcale na stole nie widziano” . [Ł. Wallis]
Zjeść a przynajmniej skosztować należało zwyczajowo ustaloną liczbę potraw (w zależności od regionu) 7 lub 9, a częściej spotykano się z przekonaniem, że dań powinno być tyle ilu było apostołow (czyli 12).
Innym uzasadnieniem praktykowania 9 dań na wieczerzę - „na pamiątkę 9 chórów anielskich”, które śpiewały przy narodzeniu Chrystusa.
Obrzędy wigilijne nie kończyły się wraz z uroczystą kolacją.
W naszym regionie po dziś dzień praktykowany jest zwyczaj, gdzie gospodarz dzieli się opłatkiem, resztkami wieczerzy/struclą ze zwierzętami gospodarskimi.
„Spośród zwierząt hodowlanych w gospodarstwie wiejskim wyróżniano w wieczór wigilijny ponadto psa, koguta, gąsiora i kaczora. Powodem była niewątpliwie rola, jaką przyszło im pełnić w zagrodzie. Dawano im nieco chleba z czosnkiem ‘aby każdy z nich dobrze pilnował domostwa’ i ‘aby byli czujni i zdrowi’ „ [ J. Pośpiech]
Na całym Śląsku stosowany był zabieg obwiązywania drzewek owocowych aby lepiej owocowały. W tym celu wykorzystywano słomę, która była użyta podczas kolacji wigilijnej do zaścielenia stołu.
Więcej zdjęć z prowadzonych zajęć znajdziecie w galerii: Wigilia na dawnej wsi...